WYDAWNICTWA CYFROWE ZAWSZE TAM,GDZIE TY

Wydawnictwa cyfrowe to rzeczywiście współczesna rewolucja.Subiektywny Blog poświęcony informacjom i nowościom publikacji elektronicznych pozwalającym zabieganym wykorzystywać maksymalnie czas bawiąc i ucząc,dają niewidomym i niedowidzącym nieograniczony dostęp do wiedzy oraz ograniczają degradacje naszego niepowtarzalnego środowiska.O tym wszystkim piszę.

kontakt ; wydawnictwacyfrowe@gmail.com





Szukaj na tym blogu

czwartek, 27 września 2012

Dlaczego Dawid Juraszek nie lubi fantastyki? - wywiad


W najbliższy weekend RW2010.pl rusza z promocyjna akcją "Ebook na weekend". Czytaj wywiad i sprawdź jakiego ebooka kupisz za połowę cenę.

Nie lubię fantastyki

Rozmowa z Dawidem Juraszkiem
Dawid Juraszek









Dlaczego nie lubisz fantastyki?

Nie lubię fantastyki? Skąd ten pomysł?

Taki jest tytuł wywiadu.

Chyba, że tak! [śmiech] Rzeczywiście dziś już nie lubię fantastyki tak, jak lubiłem ją kiedyś. Był nawet taki okres, że nie wyobrażałem sobie, jak można pisać i czytać coś innego, niż fantastykę – wszystko byłoby przecież zbyt dosłowne, zbyt wprost… Dzisiaj nie można powiedzieć, że nie lubię fantastyki, ale na pewno nie jest dla mnie tak ważna, jak kiedyś.

A jednak dużo jej zawdzięczasz.

To oczywista oczywistość. Wszystkie moje dotąd opublikowane teksty prozatorskie mają coś wspólnego z fantastyką, czasem bardzo wiele. Wszystkie ukazały się w pismach i antologiach fantastycznych. Ale jakoś nie czuję się autorem-fantastą. Ot, choćby z fantastyką wspólnego nie ma nic zdecydowana większość moich tekstów publicystycznych. Od lat też fantastyki praktycznie nie czytam. Mówiąc górnolotnie, moja pisarska świadomość kształtowała się w zetknięciu ze środowiskiem fantastycznym, ale potem powędrowała w swoją stronę.

Mówisz „środowisko fantastyczne”. A co z fantastycznym gettem?

Nie wiem. Swego czasu dużo było na ten temat dyskusji, śledziłem je, brałem w nich udział, ale dziś nie pamiętam już zbyt dobrze, za czym tam orędowałem, i szczerze mówiąc nie bardzo mnie to zajmuje. Zresztą chyba nie tylko mnie. To przebrzmiały temat.

O jakim nieprzebrzmiałym temacie możemy zatem porozmawiać?

Czyżbym miał sam wymyślać pytania do wywiadu? [śmiech] Serio, to nie miałbym nic przeciwko, żeby zamienić parę słów na temat „Drapieżcy”…

Ach, ten e-book o Cairenie wydany niedawno przez wydawnictwo RW2010!

Otóż to.

Jak wymawiać imię głównego bohatera?

Nie pierwszy raz słyszę to pytanie… Przez „c”, nie „k”. Od razu też może wyklaruję, jak wymawiać imię drugiego mojego bohatera literackiego, Xiao Longa…

To za chwilę. Jak to więc z tym Cairenem było?

Znaczy co?

Jak powstał?

Mmmm… Dawno, dawno temu Robert J. Szmidt, były rednacz byłego miesięcznika Science Fiction, Fantasy i Horror, ogłosił konkurs na opowiadania nawiązujące kreatywnie do postaci Conana Barbarzyńcy, ja bardzo chciałem w tym konkursie zaistnieć, a żeby się wyróżnić, wykorzystałem swoje dalekowschodnie doświadczenia do stworzenia możliwie oryginalnego świata. I voila!

Jak zachęciłbyś czytelników, którzy nigdy się z Cairenem nie spotkali, by sięgnęli po książkę z jego przygodami?

Pytanie z gatunku tych, które wywołują gęsią skórkę… No bo jak zachęcić, żeby nie zniechęcić? Ale spróbuję: jest to sążnisty zbiór opowiadań, po części fantastycznych, po części historycznych, przy których można się i pośmiać, i pobać, i poekscytować, i pograć z własną pamięcią do cytatów i scen ze znanych książek czy filmów… Tyle! Mam nadzieję, że nikogo nie zraziłem, za to wielu – zaraziłem. [nerwowy śmiech]

Opowiadania nie spotkały się jednak z powszechnym zachwytem i podziwem.

O ho ho, to by dopiero było – powszechny zachwyt i podziw! No cóż… Z maksymalnym obiektywizmem, na jaki stać twórcę czy wręcz stwórcę tych tekstów, mogę powiedzieć, że wokół tych kilku, które ukazały się w prasie literackiej, było trochę kontrowersji.

Dużo zastrzeżeń było zwłaszcza do języka.

Czy ja wiem, czy dużo?

Przyjmijmy, że dużo.

Niech ci będzie. Rzeczywiście do dziś zdarza się, że muszę niektórym nowym czytelnikom wyjaśniać, o co z tym językiem chodzi. Nie brakuje też jednak ludzi, którym zastosowana gra językowa przypadła do gustu, a przynajmniej za bardzo nie przeszkadza.

Wyjaśnijmy może w końcu, co w tej grze językowej czytelnikom się nie spodobało.

Lepiej ja sam wyjaśnię. Otóż opowiadania pisane są językową mieszanką firmową z obfitym dodatkiem archaizmów, anachronizmów, neologizmów, slangu, żargonu itd. To nie jest język, jakim typowo pisze się fantasy. Ale ja nie chciałem napisać typowej fantasy. Zachęcam, żeby potraktować to jako zaplanowaną i odświeżającą grę z konwencją, a nie błąd autora czy niechlujstwo redakcji i korekty – a takie nieprzemyślane zarzuty się pojawiały.

Postaci głównego bohatera zarzucano też…

A może by tak dla odmiany coś pozytywnego, hm? [groźny pomruk]

Dobrze. Zbiór jest niezmiernie erudycyjny, niemal każde opowiadanie rozgrywa się w innym regionie Dalekiego Wschodu i okolic, nie brakuje opisów lokalnych kultur, cywilizacji, obyczajów, krajobrazów, fauny, flory… Skąd tak ogromna wiedza i umiejętność atrakcyjnego jej przekazania?

Tak… [ukontentowane odchrząknięcie] Częściowo jest to zasługa mojego blisko czteroletniego już pobytu w Chinach, ale przymierzając się do tekstów rozgrywających się w Kambodży, Japonii czy Australii potrzebowałem liznąć trochę dodatkowej wiedzy. Chyba niejeden autor w podobnej sytuacji musiał stawić czoła pokusie wciskania do fabuł każdej ciekawostki wyszukanej w książkach czy filmach dokumentalnych! Kto zna „Opisanie świata” Marco Polo, relacje Jamesa Cooka i innych odkrywców nowych lądów, albo historię cywilizacji Angkoru, znajdzie w „Drapieżcy” wiele nawiązań do podbojów Czyngis-chana, Epoki Wielkich Odkryć i tak dalej. Koniec końców myślę jednak, że udało mi się wydestylować z historii  to, co najciekawsze, bez epatowania zbędnymi szczegółami.

Zapewne. Tylko czy czytelnicy to dostrzegą i docenią?

Nie umieszczałem tych ciekawostek w książce, żeby pochwalić się wiedzą. Od tego jest ten wywiad! [gromki śmiech] One mają kreować klimat, dostarczać atrakcyjnych „lokacji” i „settingów”, i myślę, że to zadanie wypełniają.

Będą kolejne opowiadania o Cairenie?

Miały być. Kto przeczyta zbiór, na pewno dostrzeże, że między dwoma opowiadaniami, powiedzmy, pirackimi, zionie dziura chronologiczna. Miał ją wypełnić osobny tom przygód marynistycznych na fantastycznych odpowiednikach Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku. Zaś po wieńczącym książkę opowiadaniu syberyjskim miał nastąpić tom środkowoazjatycki. Zostało mi po tym kilkanaście mniej lub bardziej szczegółowych konspektów, których chyba już nie zrealizuję, bo moment minął. Trochę za długo trwało czekanie na publikację całego zbioru, rzecz rozeszła się po kościach. Dziś nie myślę nawet o pisaniu kolejnych przygód Cairena.

Szkoda.

No…

Co masz aktualnie na warsztacie?

Kiedyś bym wyczekiwał tego pytania, ale teraz… [ciężkie westchnienie] Rozsypały się różne sprawy, po części jest to kwestia tego, że dziś trudniej publikować niż jeszcze jakiś czas temu. Kiedyś mogłem napisać opowiadanie z ufnością, że nie będzie większego problemu z opublikowaniem go w jednym czy drugim piśmie. Teraz rynek się skurczył, a ja pisać na zapas i do szuflady nie potrafię.

Czyli na warsztacie nic?

Tak zupełnie nic to nie. Już rok czy dwa przymierzam się do powieści historyczno-surrealistycznej z epoki powstania styczniowego, która miała być zrazu opowiadaniem do antologii pod redakcją Sławka Spasiewicza, ale wykipiała poza ramy. Gotowa jest z grubsza jedna trzecia objętości, a zarazem dwie trzecie fabuły, ale żeby ją dokończyć, muszę znaleźć język, jakim ją właściwie opowiedzieć. Długo też już szukam wydawcy dla zbioru opowiadań peerelowskich napisanego wspólnie z Maćkiem Frońskim. Ale fantastyki w tym niewiele.

To ma być zachęta, czy wprost przeciwnie?

Dla jednego zachęta, dla drugiego zniechęta. Wszystkich czytelników nie zadowolę, choćbym się z…

O właśnie, skoro już o zawiedzionych czytelnikach mowa, to twoja debiutancka powieść z 2009 roku „Biały Tygrys” miała mieć kontynuację pod tytułem „Czerwony Ptak”. Tymczasem od tamtej pory cisza.

Bo po planowanym „Czerwonym Ptaku” została tylko króciutka wzmianka na odwrocie strony tytułowej pierwszego tomu. Książka była gotowa, ale wydawca stracił serce do publikacji, a ja od tamtej pory szukam sposobu, żeby rzecz jednak sensownie upublicznić. I chyba wreszcie ostatnio udało mi się coś wykoncypować. Całość przygód Xiao Longa zmieściłem otóż w jednym obszernym tomie pt. „Jedwab i porcelana”, który oprócz „Czerwonego Ptaka” zawiera także podszlifowanego „Białego Tygrysa”. To zamknięta, samowystarczalna całość, kolejnych tomów nie będzie, bo być nie musi. Ale najpierw trzeba znaleźć wydawcę, który będzie w stanie puścić taką cegłę. Czy będzie to wydawca papierowy, czy elektroniczny, tego jeszcze nie wiem.

Przypomnijmy może, kto zacz ów Xiao Long…

Lepiej ja sam przypomnę. To bohater moich opowiadań mocno osadzonych w chińskiej historii i literaturze, z których narodziła się potem powieść. Rzecz jest po trosze obyczajowa, po trosze fantastyczna, po trosze też horrorowa, wojenna i miłosna, napisana w stylu tradycyjnej prozy i poezji chińskiej, coś w rodzaju powieści drogi w scenerii orientalnej, z dalekowschodnimi zwyczajami, demonami i tak dalej.

Brzmi ciekawie! Pisząc coś takiego musiałeś zapewne sięgnąć do niezgłębionych pokładów swojej wiedzy na temat dawnych Chin.

Tak, hm, tak… [zażenowane odchrząknięcie]

Na koniec zapytam, jak w końcu wymawiać imię Xiao Longa?

[perlisty śmiech] Przez „ś”, przez „ś”…

Dziękuję za miłą rozmowę.

Dziękuję również.

Sumiennie notował Gustaw G. Garuga

link do książki Cairen. Drapieżca

Źródło; RW2010.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 50zł na start